Eyphah
Najemnik ÂŚwieÂżak
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 19
|
 |
Ť : Sierpień 07, 2011, 13:14:17 ť |
|
S³oùce zasz³o ju¿ dawno pogr¹¿aj¹c las w mroku. Drzewa skrzypia³y g³oœno tr¹cane przez wiatr, da³o sie us³yszeÌ równie¿ szum fal obijaj¹cych siê o zbocza wzniesieù otaczaj¹cych obóz. Na jednym z takich w³aœnie wzniesieù sta³a dziewczyna, m³oda bardzo, a u jej boku dziwna postaÌ, jakby cieù jakiœ w czarne szaty odziany. Dziewczyna usiad³a i poczê³a przygl¹daÌ siê obozowi. Wiatr nieznoœnie rozwiewa³ jej rude kosmyki, lecz najwyraŸniej jej to nie przeszkadza³o. Nie raczy³a nawet poprawiÌ tych, które opad³y na jej twarz. Po krótkiej chwili jednak siêgnê³a do niewielkiej torby jak¹ mia³a przy pasie i wyci¹gnê³a z niej skrawek pergaminu, ma³¹ kostkê zaostrzon¹ na kszta³t szpikulca i pióro, z pewnoœci¹ kamaelskie - pióro które wyrwa³a niecnie swemu ukochanemu na pami¹tkê. Nagle podnios³a wzrok na swego towarzysza obdarowuj¹c go ciep³ym uœmiechem. - Achiba... Martwisz siê o coœ mój drogi? - Umilk³a na chwile, wydawa³a siê dziwnie skupiona, jakby zas³uchana we w³asne myœli - Tak, jestem tego pewna... Powinnam by³a przyjœÌ tu ju¿ dawno. Dziewczyna rozejrza³a siê raz jeszcze po okolicy. Odetchnê³a g³êboko, zaci¹gaj¹c siê œwie¿ym, zimnym powietrzem. Zdjê³a lew¹ rêkawicê i chwyciwszy koœciany szpikulec zrani³a siê w wewnêtrzna stronê d³oni. Zacisnê³a ja lekko pozwalaj¹c krwi swobodnie pop³yn¹Ì, umoczy³a w niej koniuszek pióra i napisa³a:
Witam
Eree Eyphah, tak siĂŞ zwĂŞ. Wizyta moja wiadoma byÂła pewnym osobom, ba... Sam Melron zÂłoÂżyÂł mi propozycjĂŞ przybycia tutaj, tak wiĂŞc i innym czÂłonkom Burzy pragnĂŞ swojÂą osobĂŞ przybliÂżyĂŚ, jak i otwarcie o swoje miejsce w bractwie Waszym siĂŞ ubiegaĂŚ. Kim jestem? PaniÂą Âżycia i Âśmierci, bowiem Âżywot zwrĂłciĂŚ mogĂŞ rĂłwnie Âłatwo jak i go pozbawiĂŚ... Jestem nekromantkÂą, nie z wÂłasnej woli jednak, bardziej wypadek i zrzÂądzenie losu o mej przyszÂłoÂści zadecydowaÂło. Moje imiĂŞ znane Wam byĂŚ moÂże, jeÂżeli zaÂś nie, to wiedzcie, Âże jestem odpowiedzialna za wydarzenia, ktĂłre miejsce miaÂły niedawno na ziemiach floraĂąskich - rytuaÂły, co Âżycie miaÂły memu zmarÂłemu bratu zwrĂłciĂŚ... GdybyÂście zechcieli przywitaĂŚ mnie w swych progach, liczyĂŚ musicie siĂŞ z tym, Âże Âścigana byĂŚ mogĂŞ. WiedÂźma i odmieĂącem nazywana jestem, a i z tego powodu broĂą wymierzono we mnie nie raz. JeÂżeli jakieÂś pytania was nurtujÂą i chcielibyÂście wiedzieĂŚ wiĂŞcej, pytajcie. ChĂŞtnie na nie odpowiem a i do ukrycia nic nie mam.
Z wyrazami szacunku Eree Eyphah zwana RaphÂą
Gdy skoùczy³a pisaÌ owy list schowa³a go w rêkaw szaty ostro¿nie, by nie poplamiÌ go wci¹¿ s¹cz¹c¹ siê z ranki krwi¹. Urwa³a skrawek materia³u ze swej ju¿ i tak wielokrotnie obdartej szaty i obwi¹za³a go niedbale wokó³ d³oni. Nastêpnie siêgnê³a do torby wyci¹gaj¹c z niej niewielki notesik, zapewne kryj¹cy w sobie jej osobiste zapiski i zaklêcia, schowa³a bia³e piórko miêdzy jego kartki i od³o¿y³a go z powrotem na miejsce. - Idziemy Achiba. - Rzuci³a do towarzysza. Podnios³a siê z ziemi, chwyci³a zakrwawion¹ koœÌ w rêkê i zakrad³a siê do obozu najciszej jak by³a tylko w stanie. Zjawa jej towarzysz¹ca pod¹¿y³a za ni¹ bezszelestnie, p³yn¹c jakby w powietrzu. Bêd¹c ju¿ przy s³upie wyci¹gnê³a skrawek pergaminu z rêkawa i przybi³a go do niego kawa³kiem zaostrzonej koœci. - I gotowe... - mruknê³a cicho sama do siebie. Swe kroki skierowa³a powoli w stronê miasta, znikaj¹c wraz z towarzyszem w ogarniêtym ciemnoœci¹ lesie.
|