Rukyan
TrĂłjca Gromu
Skryba
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 141
Ivardo / Rukyan
|
 |
Ť : Luty 05, 2017, 22:32:22 ť |
|
Port Heine o Âświcie.
Dwoje niewyspanych i rĂłwnie niezadowolonych straÂżnikĂłw taszczy wÂłaÂśnie zalanego w trupa mĂŞÂżczyznĂŞ, wymieniajÂąc ze sobÂą zÂłoÂśliwoÂści...
- Skurkobany znowu siĂŞ zapiÂł!
Jêkn¹³ ¿a³oœnie w¹saty grubas œciœniêty p³ytami zbroi.
- A awantura jaka! DziesiÂąta w tym miesiÂącu!
Odburkn¹³ rudy chudzielec, z którego to zbroja niemal¿e zwisa³a.
- A weÂź go tutaj zostaw! Perfumiarz, perfumiarzem ale pijus to z niego nielichy!
Zgodnie rzucili ledwo przytomnego delikwenta na bruk, odchodzÂąc czym prĂŞdzej, jakby obawiajÂąc siĂŞ Âże siĂŞ przebudzi.
Ouuuu...
Upojony jak czyrak ¿ó³ci¹ Zunthai otworzy³ przekrwione oczy z trudem zbieraj¹c siê z bruku. Jedyna myœl która zrodzi³a siê w jego g³owie : ZnaleŸÌ ³ó¿ko. Pocz¹³ kroczyÌ nieporadnie przed siebie, nie zdaj¹c sobie sprawy ¿e w³aœnie wchodzi na pok³ad statku handlowego. Marynarze zajêci za³adunkiem nawet go nie zauwa¿yli, dziêki czemu bez wiêkszych k³opotów ze strony za³ogi wtargn¹³ do ³adowni, wmawiaj¹c sobie ¿e schodzi do swojego laboratorium w centrum Heine.
- Cuchnie jak cholera...
WymamrotaÂł, chwiejnie omijajÂąc skrzynki i beczki. Po drodze nie omieszkaÂł zÂłapaĂŚ za pĂŞto suszonej kieÂłbasy, wtykajÂąc jÂą sobie niemal od razu do ust.
- A przegryzĂŞ...
Usiad³ pod bary³k¹ z zapasem jakiegoœ cieùkusza, hakiem zacz¹³ mozolnie wierciÌ dziurkê w desce u jej boku, aby dobraÌ siê do zawartoœci.
PeÂłne morze.
Statek wyp³yn¹³, a Zun zaj¹³ siê opró¿nianiem beczki. Nie mog¹c dostaÌ siê do jej dna, ostro¿nie wyci¹gn¹³ wieko i nie wiedz¹c dlaczego wszed³ do œrodka, sk¹d móg³ swobodnie czerpaÌ czark¹ resztki wina. Dla wygody i œwiêtego spokoju zakry³ siê wiekiem, co jakiœ czas przegryza³ kie³basê, oddaj¹c siê alkoholowi w pe³ni.
Port Giran
Rejs do portu Giran trwa³ parê dni, tak siê sk³ada ¿e statek na którym znalaz³ siê Zunthai zmierza³ z zaopatrzeniem do Gilotyny, karczmy w tamtejszym porcie. Ork usn¹³ kamiennym snem, nie zdaj¹c sobie sprawy z tego ¿e wy³adunek ju¿ siê zacz¹³. Potê¿ny Witalij zarzuci³ sobie beczkê z niespodziewanym goœciem na ramiê, nie marudz¹c nawet ¿e jakaœ ona za ciê¿ka nieco, po czym uda³ siê wprost do karczmy, z zamiarem oddania pierwszej beczu³ki Stokrotce, która oceni jakoœÌ dostarczonego trunku.
Gilotyna, zaplecze.
Witalij zostawiÂł StokrotkĂŞ sam na sam z beczuÂłkÂą, ta zaÂś wziĂŞÂła toporek, rozrÂąbujÂąc bez wahania wieko! Ostrze o centymetry minĂŞÂło czaszkĂŞ ÂśpiÂącego Zuna, kobieta wyciÂągnĂŞÂła wieko...
W ten dostrzegÂła pustkÂą beczkĂŞ, a w niej w kolejnoÂści nastĂŞpujÂącej :
ÂŚmierdzÂącego przetrawionym alkoholem orka, ktĂłry namiĂŞtnie tuliÂł do siebie pĂŞto kieÂłbasy.
Zasuszony Âłeb maÂłpy na jego szyi, zwisajÂący z misternie wykonanego ÂłaĂącucha.
Grubego szczura, wtulajÂącego siĂŞ w nogĂŞ orka jak wierna kochanka.
Zunthai pomimo zapachu i ca³ej sytuacji, wygl¹da³ na jak¹œ bogat¹ szychê, p³aszcz mia³ zdobny, torbê pe³n¹, a sakw parê przy pasie!
Tak¹ oto krotochwilê zgotowa³ Zunthai karczmarce Gilotyny, nieœwiadomie wpraszaj¹c siê na zaplecze, gdzie niejeden chcia³bym siê znaleŸÌ sam na sam ze Stokrotk¹. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia. Ostatnio zmieniony przez Kêdzior2014-07-23, 11:44, w ca³oœci zmieniany 2 razy
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-23, 09:13 Kobiecie nawet powieka nie drgnê³a. Przyzwyczajona do najwiêkszych dziwade³, zacisnê³a tylko piêœci po czym gwa³townie napar³a na beczkê. Ta roz³upa³a siê z g³oœnym hukiem w brutalnym zetkniêciu z kamienn¹ posadzk¹ i wysypa³a na ni¹ swoj¹ zawartoœÌ. Szczur pisn¹³, uciek³ w k¹t. Kie³basa potoczy³a siê, zatrzymuj¹c w koùcu na niewielkim zydelku. Stokrotka, nie patrz¹c na orka, ruszy³a szybkim krokiem w stronê wyjœcia. Jej ciê¿kie piersi ko³ysa³y siê energicznie, ty³ek krêci³ przepiêkne elipsy a brwi œci¹gnê³y w gniewnym grymasie. Ju¿ po chwili da³o siê s³yszeÌ podniesiony g³os rudej œlicznotki, która opieprza³a dostawcê za zepsut¹ zawartoœÌ beczki.
Pó³przytomny Zunthai nie zosta³ d³ugo sam na sam z wnêtrzem porz¹dnie wyposa¿onego magazynu. Po niespe³na minucie do œrodka wcisn¹³ siê Witalij. Na jego twarzy malowa³o siê delikatnie niezadowolenie. Gigantyczny wykidaj³o przysiad³ na malutkim zydelku, prawie nastêpuj¹c na kie³basê Zuna. Odetchn¹³ raz i drugi, po czym wyci¹gn¹³ z zanadrza ksi¹¿kê, otworzy³ j¹ i zag³êbi³ siê w lekturze. Na zdobionej oprawie widnia³ poz³acany napis "O obrocie Cia³ Niebieskich". Uczone traktaty zupe³nie poch³onê³y czu³ego barbarzyùcê. W koùcu nigdy do koùca nie wierzy³ w te bzdury o s³oniach i ¿ó³wiu i oto znalaz³ siê ktoœ, kto podziela³ jego w¹tpliwoœci.
Kiedy ork odzyska³ œwiadomoœÌ, miêœniak spojrza³ na niego mru¿¹c groŸnie oczy, najpewniej oczekuj¹c wyjaœnieù. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-23, 10:34 Spa³ jeszcze dobra godzinê nim doszed³ do siebie, zacz¹³ powoli otwieraÌ powieki, cicho mlaskaj¹c.
- Znowu zasn¹³em na ziemi...
Wyburcza³, siadaj¹c. Owin¹³ siê szczelniej p³aszczem, jakby mu by³o zimno.
Rozejrzawszy siê trochê po pomieszczeniu otworzy³ szerzej oczy, wygl¹da³ jakby próbowa³ sobie przypomnieÌ gdzie siê znajduje. Szuka³ w pobli¿u czegoœ znajomego i jego oczy natrafi³y na... ksi¹¿kê.
- De revolutionibus orbium coelestium! ToÂż to ksiĂŞga za ktĂłrÂą na stosie palÂą.
OÂżywiÂł siĂŞ wyraÂźnie, jego lazurowe oczy rozbÂłysnĂŞÂły ciekawoÂściÂą, a pytanie zrodzone w gÂłowie "Gdzie ja jestem?"najwyraÂźniej przestaÂło mieĂŚ znaczenie w obliczu takiego znaleziska.
- SkÂąd pan masz to arcydzieÂło?
WstaÂł chwiejnie, podchodzÂąc do Witalija bez zbytniej krĂŞpacji. U boku orka olbrzym mĂłgÂł zauwaÂżyĂŚ przenoÂśnÂą lnianÂą biblioteczkĂŞ w postaci torby, z ktĂłrej akurat wystawaÂł kawaÂłek "Inkwizycja, a religijny fanatyzm." _________________ Punkt widzenia zaleÂży od punktu siedzenia.
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-23, 13:33 Witalij powoli od³o¿y³ ksiêgê, wyprostowa³ swoj¹ imponuj¹c¹ posturê. Bardzo skutecznie ukry³ ciekawoœÌ bior¹c¹ siê z faktu, ¿e spotka³ na swej drodze osobê oczytan¹ i obyt¹. Uwielbia³ w koùcu dyskutowaÌ o wszelkich rzeczach zwi¹zanych z nauk¹, sztuk¹ i kultur¹. A o rozmówców na poziomie w Gilotynie by³o raczej cholernie trudno. By³ jednak profesjonalist¹. Dlatego te¿ od razu przybra³ maskê osi³ka i warkn¹³ na orka.
- Ja tu zadajê pytania! Ktoœ Ty? Odpowiadaj, bo inaczej legularnie przemodelujê Ci facjatê! - od razu zakl¹³ pod nosem. Czasami wychodzi³ z niego zbytni inteligent, szczególnie po solidnej lekturze. W takich sytuacjach ratowa³y go na szczêœcie gêba zawodowego barbarzyùcy, postura ogra i g³os przypominaj¹cy zgrzyt kamienia o kamieù. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-23, 14:21 Mê¿czyzna zrobi³ krok do ty³u, zerkaj¹c ku górze, na twarz osi³ka. Zacisn¹³ nieco usta i zmru¿y³ oczy, jakby dopiero teraz zda³ sobie sprawê z powagi sytuacji.
- Dobre pytania, moÂści olbrzymie. Jestem Zunthai, chociaÂż wszyscy zwÂą mnie Zun. Alchemik i ...
Zun zerkn¹³ po sobie krytycznie.
- Nadworny moczymorda, ktĂłry zapewne po raz kolejny przesadziÂł.
Westchn¹³ ciê¿ko, tym razem trzeŸwym wzrokiem, zbada³ pomieszczenie.
- MĂłgÂłbym siĂŞ dowiedzieĂŚ gdzie jestem? ZostaÂłem sprzedany do niewoli...?
PrzejechaÂł lewÂą dÂłoniÂą po czole, jakby chciaÂł uÂśmierzyĂŚ bĂłl gÂłowy samym gestem. _________________ Punkt widzenia zaleÂży od punktu siedzenia.
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-24, 09:54 Wykidaj³o nie zd¹¿y³ z odpowiedzi¹. Pomiêdzy framug¹, zydelkiem a jego potê¿n¹ form¹ przecisnê³a siê wœciek³a Stokrotka. Stanê³a przed orkiem, zaciœniête piêœci wspar³a na biodrach. Nabra³a powietrza w pierœ. Ale tak, ¿e guziki koszuli zapiszcza³y w proteœcie.
- Ty skurwysynu! Najlepsze wino wy¿³opa³eœ!- jej wrzask niespecjalnie pomaga³ na ból g³owy. - Poka¿ê Ci niewolnictwo, pieprzony idioto! Odpracujesz ka¿d¹ adenê, któr¹ przepi³eœ!
ObrĂłciÂła siĂŞ na piĂŞcie i podeszÂła do Witalija. Jej piersi naparÂły na Âżebra mĂŞÂżczyzny. SpojrzaÂła w gĂłrĂŞ a osiÂłek wyglÂądaÂł przez chwilĂŞ jakby chciaÂł wycofaĂŚ siĂŞ na z gĂłry upatrzone pozycje.
- Dwa tygodnie ciê¿kich robót przy karczmie. Chyba, ¿e znajdzie lepszy sposób na zwrócenie Kirze tego, co do Kiry nale¿y... - by³a ju¿ spokojna. Witalij odetchn¹³ z ulg¹ kiedy kobieta wysz³a do g³ównej izby. Spojrza³ na orka.
- Bumblowanie musia³o byÌ zacne, ale teraz masz straszny bukiet. Nie bój nic. Oddasz grajbery, nie bêdziesz fajnowaÌ i jakoœ prze¿yjesz.- uœmiechn¹³ siê do Zuna. W jego oczach sympatia walczy³a o lepsze ze wspó³czuciem. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-24, 16:21 Zunowi a¿ zadzwoni³o w uszach, stêkn¹³ tylko ale nie zd¹¿y³ nic odpowiedzieÌ. Wysun¹wszy praw¹ d³où z rêkawa, a raczej jej protezê misternie wykonan¹ z jakiegoœ srebrnego stopu. Pog³adzi³ j¹ lew¹ d³oni¹, po czym mrukn¹³ do olbrzyma.
- Z odpracowaniem tego moÂże byĂŚ problem. ChĂŞtnie zapÂłacĂŞ za szkody, a to... Co nazywacie najlepszym trunkiem, to zwykÂłe pomyje.
* Pomyje! Zun pĂŞdzi pierdyliard razy lepsze specjaÂły niÂż ten wasz cienkusz!*
Wrzasnê³a ma³pia g³ówka na naszyjniku Zuna.
- Morda Dan...
Burkn¹³ podirytowany Zun, zwracaj¹c siê do amuletu.
- Tak czy siak, jeÂśli macie dostĂŞp do laboratorium, mogĂŞ coÂś przygotowaĂŚ w ramach rekompensaty dla tego Kiry. JeÂśli siĂŞ spodoba, zrobiĂŞ tyle ile dusza zapragnie.
Uœmiechn¹³ siê delikatnie, powoli wracaj¹c do siebie. Jego spojrzenie robi³o siê ch³odne i opanowane, a postawa œmielsza. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-25, 09:44 Przez krótk¹ chwilê wydawa³o siê, ¿e wszystko bêdzie w porz¹dku. Zun zaraz pobiegnie do "laboratorium", uwarzy jakiegoœ specja³u, który stanie siê s³awny na ca³e cesarstwo i przyniesie Gilotynie krociowe zyski oraz gloriê najlepszej karczmy na œwiecie. ¯ycie jednak tak nie dzia³a³o. ¯ycie by³o suk¹, która zamiast blasku i zwyciêstwa dawa³a miot³ê. W tym konkretnym przypadku miot³ê trzyman¹ przez Witalija.
- Ju¿ zaczynasz fajnowaÌ...- stwierdzi³ ze smutkiem olbrzym. - Kira to lalunia, przed któr¹ nauczysz siê znaÌ mojrê. A teraz ¿ywczykiem!- wcisn¹³ Zunowi miot³ê w rêce. - Zanim zacznie siê prawdziwa kobzanka...
Nie byÂło gadania. KtoÂś musiaÂł posprzÂątaĂŚ drzazgi, ktĂłre zostaÂły po wehikule orka. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-25, 14:08 Przytka³ mordkê Dana lew¹ d³oni¹, hamuj¹c potok s³ów który zmieni³ siê w be³kot. Pokrêci³ g³ow¹, zerkaj¹c to na miot³ê, to na ba³agan. Przygarbi³ siê lekko, jakby poprzednia postawa by³a mask¹ aktora, zamys³ widocznie nie wypali³. Zun nie musia³ ju¿ udawaÌ, a nawet nie chcia³. Czu³ siê jak wymiêtoszone krocze kurtyzany po wizycie w koszarach, a wygl¹da³ niewiele lepiej.
- Niech bĂŞdzie, skoro to ma mi pomĂłc.
Puœci³ Dana, który tylko burkn¹³ coœ pod nosem. Z³apa³ za miot³ê, pomagaj¹c sobie protez¹. Usta mia³ spierzchniête, wygl¹da³o ¿e kac mêczy go niebotycznie ale wzi¹³ siê za zamiatanie, od razu oblewaj¹c siê zimnym potem na twarzy. Sz³o mu doœÌ nieporadnie, pozamiata³ wszystko na jedn¹ kupê i jakby w geœcie pokory, zrzuci³ p³aszcz na ziemie, przesuwaj¹c miot³¹ syf do prowizorycznego worka. Ujrzawszy ma³y piecyk i skrzynie na drewno w k¹cie pomieszczenia, zaniós³ tam mniejsze, pozamiatane kawa³ki beczki. Resztê przetransportowa³ rêcznie, oddychaj¹c coraz to ciê¿ej.
- Zrobione...
WysapaÂł, prĂłbujÂąc zwilÂżyĂŚ wargi jĂŞzykiem, jednak nic z tego nie wyszÂło. PopatrzyÂł na Witalija spokojnym wzrokiem, nie ÂżywiÂącym najmniejszej urazy. Jednak blask jego oczu sugerowaÂł, Âże ktoÂś kiedyÂś surowo zapÂłaci za okolicznoÂści, w ktĂłrych Zun zostaÂł wysÂłany w beczce na drugi koniec kontynentu.
Dla w³asnego dobra, chwilowo zapomnia³ ¿e jest dumnym w³aœcicielem œwietnie prosperuj¹cego sklepu z pachnid³ami. Który przez nieobecnoœÌ jedynego perfumiarza i pracownika, pozostanie nieczynny na czas nieokreœlony. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia. Ostatnio zmieniony przez Bracchus2014-07-25, 15:35, w ca³oœci zmieniany 1 raz
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-26, 12:28 NajwyraŸniej robota by³a wykonana porz¹dnie, bo Zun dosta³ od Witalija buk³ak z mocnym winem, michê wype³nion¹ solidn¹ jajecznic¹ i dodatkowo pocieszaj¹ce klepanie po ramieniu.
- No i widzisz, asior jesteÂś! Jak wszamiesz, rÂąbnij w kimĂŞ na przygĂłrku. A jak juÂż rÂąbniesz, poszlafiruj siĂŞ po karczmie. MoÂże znajdziesz coÂś lepszego do roboty niÂż miotÂła. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-26, 18:08 Dan podirytowany ca³¹ sytuacj¹ œmiele podsumowa³ wyczyny Zuna...
* No chĂŞdoga z Ciebie sprzÂątaczka, nie ma co, Zun! *
Ork zamiast reagowaÌ na zaczepki, przyssa³ siê do buk³aka z winem, potê¿nymi ³ykami osuszaj¹c go co do kropli. Odetchn¹³ z ulg¹, wyprostowa³ siê i otar³ usta przedramieniem.
- Tego mi byÂło trzeba, dziĂŞkuje.
Skin¹³ olbrzymowi i przysiad³ na skrzyni, zajmuj¹c siê posi³kiem. Pomiêdzy kêsami odzywa³ siê do Witalija.
- A co z tym laboratorium? MoÂże chociaÂż alembik jakiÂś siĂŞ znajdzie? Nie pogardziÂłbym rĂłwnieÂż ÂłaÂźniÂą, czy chociaÂż beczkÂą z czystÂą wodÂą.
* A jedzie od Ciebie tak, jakbyÂś byÂł orkiem! Poprawka, TY jesteÂś orkiem! *
DorzuciÂł Dan, w odpowiedzi zbierajÂąc ÂłyÂżkÂą miĂŞdzy oczy od Zunthaia. _________________ Punkt widzenia zaleÂży od punktu siedzenia. Ostatnio zmieniony przez KĂŞdzior2014-07-26, 19:32, w caÂłoÂści zmieniany 1 raz
Bracchus Do³¹czy³: 29 Maj 2014 Posty: 150 Wys³any: 2014-07-26, 19:15 Witalij spojrza³ na ma³pkê i uœmiechn¹³ siê niepewnie. Wprawdzie Gilotyna pe³na by³a orygina³ów, ale czegoœ takiego jeszcze nie widzia³.
- Bimbrownia jest w piwnicy. Zaprowadzê Ciê. Tylko sza, bo po ³bach dostaniemy. Ale jak uknocisz dobrego barszczu lub balsamu, od razu inaczej bêd¹ na Ciebie patrzeÌ. - wielkolud uœmiechn¹³ siê szeroko. ZnaÌ by³o, ¿e zapa³a³ do Zuna sympati¹. W koùcu obaj byli piszpanami, osobami zazwyczaj pogardzanymi w portowych spo³ecznoœciach.
Najpierw jednak zaprowadziÂł go do ÂłaÂźni. CaÂłkowicie bowiem zgadzaÂł siĂŞ z maÂłpkÂą, Âże cug od orka leciaÂł niemiÂłosierny. _________________ I propose a toast To my self control You see it crawlin helpless on the floor
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
WysÂłany: 2014-07-27, 13:45 W ÂłaÂźni Zun doprowadziÂł siĂŞ do porzÂądku przy pomocy wyszukanych specyfikĂłw, upraÂł rĂłwnieÂż swoje ciuchy i Dana, ktĂłry zawziĂŞcie protestowaÂł...
*Utopisz mnie kretynie! Bulbulbul... No przestaĂą!*
W takcie tych zajêÌ zawziêcie dyskutowa³ z Witalijem o jednym ze swych wynalazków, który rzekomo mia³ osuszaÌ ubrania niemal¿e natychmiast. Olbrzym za¿¹da³ dowodu, wiêc Zun wyci¹gn¹³ z torby ma³¹ niebiesk¹ fiolkê ze spryskiwaczem, rozpyli³ zawartoœÌ na rozwieszone rzeczy i poleci³ mu podziwiaÌ. Nie minê³o piêÌ minut, a woda zaczê³a sp³ywaÌ ciurkiem z ubraù.
- Teraz trzeba poczekaĂŚ aÂż ostygnÂą.
Zun wytarÂł siĂŞ rĂŞcznikiem, nastĂŞpnie starannie naÂłoÂżyÂł na swoje ciaÂło balsam zapachowy, aby skĂłra zachowaÂła mÂłody i zdrowy wyglÂąd. UbraÂł siĂŞ i skropliÂł pachnidÂłem, skinÂąwszy Witalijowi gdy skoĂączyÂł.
- Mo¿emy iœÌ dalej.
* WypindrzyÂł siĂŞ jak mroczna na orgie!*
ZarechotaÂł Dan. Zun pokrĂŞciÂł gÂłowÂą z niezadowoleniem.
ChwilĂŞ potem dotarli do piwnicy, olbrzym wytÂłumaczyÂł Zunowi gdzie znajdujÂą siĂŞ beczuÂłki z podstawowymi skÂładnikami i zostawiÂł go samego, przeczuwajÂąc Âże ork potrzebuje spokoju aby pracowaĂŚ.
- Sen...
Zunthai skierowa³ d³où na Dana i uœpi³ go, zapewne pragn¹Ì ciszy dziêki której bêdzie móg³ siê skupiÌ.
- Czas dokoùczyÌ Zielon¹ Wró¿kê .
Œci¹gn¹³ z ramienia torbê i wyszpera³ z niej ma³e flaszki ze skoncentrowanym olejkiem bêd¹cym produktem maceracji. Zacz¹³ wymieniaÌ na g³os kolejne sk³adniki, przelewaj¹c ich zawartoœÌ do menzurki. Nie u¿ywa³ ¿adnych miarek ani specjalistycznego sprzêtu, wszystko robi³ na oko i wyczucie.
- Koncentrat kwiatĂłw i liÂści pioÂłunu, koncentrat z badianu wÂłaÂściwego, nieco olejku z kopru Innadrilskiego, koncentrat z Hyzopu lekarskiego.
Wymiesza³ leniwym ruchem d³oni zawartoœÌ menzurki, zerkn¹³ na zielon¹ barwê otrzymanej bazy. Dola³ do mieszanki czystego spirytusu, dorzuci³ sproszkowan¹ korê z drzewa wisielca i wyci¹g z wilczej jagody aby zwiêkszyÌ dzia³anie psychoaktywne trunku.
- Panienka Kira bĂŞdzie zadowolona.
Wyj¹³ z torby kryszta³ow¹ flaszkê o pojemnoœci litra, na której wygrawerowano : Zunthai.
Przela³ do niej zawartoœÌ z menzurki, tak by nie uroniÌ ani kropli. Wyszepta³ alchemiczn¹ formu³kê wi¹zania, palec jarz¹cy siê od magii dotkn¹³ naczynia, sprawiaj¹c ¿e wysokoprocentowy alkohol zawirowa³. Stworzy³ w ten sposób iluzjê zielonej wró¿ki wewn¹trz butelki, która p³ywa³a wdziêcznie w trunku tego samego koloru.
- ObudÂź siĂŞ Dan, gotowe.
Skierowa³ d³où na ma³pi¹ g³ówkê i mrukn¹³ zaklêcie wybudzenia.
*Znowu to zrobiÂłeÂś!*
Wydar³ siê Dan, którego wzrok szybko skierowa³ siê na flaszkê Zielonej Wró¿ki.
*SkoĂączyÂłeÂś to?! Ja CiĂŞ jebiĂŞ, Zun! WyglÂąda bosko!*
- O? komplement z Twojej strony? Jak miÂło. ChodÂźmy poszukaĂŚ Kiry.
*No dobrze... I tak mamy nieco przejebane przez Ciebie*
Zun schowa³ flaszkê do torby i wyszed³ po schodach do g³ównego pomieszczenia, nie za bardzo zainteresowany gwarem w karczmie, podszed³ do baru. Zauwa¿ywszy Stokrotkê sk³oni³ jej siê z wyraŸnym szacunkiem.
- Przepraszam za ca³e zamieszanie. Czy móg³bym spotkaÌ siê z panienk¹ Kir¹, aby wrêczyÌ jej zadoœÌuczynienie za poczynione przeze mnie straty?
Dan siedzia³ cicho pod p³aszczem, zaœ sam Zunthai wygl¹da³ teraz porz¹dnie i zdrowo. Ubrania mia³ wyprane, w³osy rozpuszczone do wysokoœci szyi gdy¿ nie zd¹¿y³ siê uczesaÌ. Jego lazurowe oczy spokojnie wpatrywa³y siê w twarz kobiety, zaœ zapach perfumiarza przebija³ siê walecznie przez fetor przybytku, urzekaj¹c swoj¹ œwie¿oœci¹ i s³odycz¹. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.
Lucrezzia WiedŸma z Lancre Do³¹czy³a: 18 Cze 2014 Posty: 73 Wys³any: 2014-07-28, 18:37 Stokrotka zmierzy³a Zunthaia wzrokiem z pocz¹tku niechêtnie. Jednak¿e dobrze odziany i wyperfumiony, a przede wszystkim z nienagannym zachowaniem (towar deficytowy nie tylko w porcie) dosta³ coœ, na co zapracowali sobie jak dot¹d nieliczni. Rudow³osa karczmarka uœmiechnê³a siê z sympati¹ lej¹c po œcianie kub³a z³ocisty p³yn. Zaraz zjawi³a siê jedna z dziewek zanosz¹c trunek do któregoœ stolika.
- Panienka Kira powinna …- Nie usÂłyszaÂł peÂłnej odpowiedzi, gdyÂż w karczmie rozlegÂły siĂŞ podekscytowane gwizdy i oklaski.
Przy akompaniamencie braw i okrzykĂłw z gĂłry zaczĂŞÂły schodziĂŚ dziewczynki. BiuÂściasta Caroline, blondwÂłosa gibka Anette, czarnowÂłosa domina Madeline i… panienka Kira? Wszystkie caÂłe w kolorowych koronkach, poĂączochach, gorsetach, falbanach, piĂłrkach i koralikach. RozeÂśmiane i zarumienione od wina. WÂśrĂłd nich nie daÂło siĂŞ nie zauwaÂżyĂŚ ró¿owowÂłosego dziewczĂŞcia rozchichotanego w najlepsze. Zaraz jak na komendĂŞ rozlegÂło siĂŞ „sto lat”, a kobiecy korowĂłd rozpierzchÂł siĂŞ po wnĂŞtrzu. Kira podbiegÂła do baru wesoÂło ciÂągnÂąc za sobÂą tasiemki kokard z wysoko postawionych kucykĂłw. WskoczyÂła na ladĂŞ od razu zawieszajÂąc wzrok na Zunthaiu. PrzygÂładziÂła bia³¹ spĂłdniczkĂŞ.
- Kolejka dla wszystkich!- oznajmiÂła radoÂśnie.
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-07-28, 23:24 Wzrok bywalców karczmy i sposób w jaki patrzyli na Kirê, kaza³ s¹dziÌ Zunowi ¿e to jej w³aœnie szuka. Skin¹³ uprzejmie Stokrotce, spuszczaj¹c przy tym wzrok z poszanowaniem.
- DziĂŞkujĂŞ pani.
Zunthai moÂże zbyt Âśmiele posÂłaÂł KirzĂŞ uÂśmiech, unoszÂąc lewy kÂącik ust. Zapewne nie tego siĂŞ spodziewaÂł, gdyÂż wyglÂądaÂł na nieco zaskoczonego. Niestety nie byÂł to czas na rozmyÂślanie kto, jak i po co. Ork zbliÂżyÂł siĂŞ do Kiry, tak by nie musiaÂł krzyczeĂŚ, a by ta dokÂładnie usÂłyszaÂła jego sÂłowa.
- Dobry wieczĂłr, wyglÂąda panienka nadzwyczaj olÂśniewajÂąco...
Co jak co ale wygl¹da³o na to, ¿e Zun zbyt wielu kobiet w swoim ¿yciu nie widzia³. Przygl¹da³ siê dziewczynce ciekawsko lecz tak aby nie naruszyÌ jej intymnej strefy, nie chcia³ powiem daÌ jej odczuÌ na sobie swojego lepkiego i ch³odnego wzroku, pe³nego pytaù. Bo przecie¿ jak do cholery, ma³a dziewczynka mog³a byÌ osob¹ której szuka? Skiniêcie Stokrotki tylko upewni³o go w przekonaniu, ¿e ró¿owo w³osy anio³ek, jest Kir¹.
- Tak siĂŞ skÂłada Âże wraz z Danem szukaliÂśmy panienki, aby wyraziĂŚ swoje szczere ubolewanie nad stratami, na jakie paniÂą naraziliÂśmy. PrzygotowaÂłem coÂś w ramach prezentu, niestety skorzystaÂłem z bimbrowni bez jasnej zgody.
* Dan to ja... I ja teÂż przepraszam za tego pijaka! *
Dan wygl¹da³ na zmieszanego i niezbyt pewnego siebie, w t³umie awanturników stawa³ siê potulny jak dziecko, którym jeszcze by³. Zun siêgn¹³ do torby po flaszkê trunku.
- Ja za kolei nazywam siĂŞ Zunthai, skromny alchemik i perfumiarz.
Ork wyci¹gn¹³ w lewej d³oni kryszta³ow¹ karafkê wype³nion¹ zielonkawym trunkiem, w œrodku p³ywa³a sobie rozanielona wró¿ka, jakby przestrzeù któr¹ zajmowa³a by³a jej królestwem.
- MogĂŞ siĂŞ tylko domyÂślaĂŚ, Âże prezent jest odpowiedni?
Nie wiedzieĂŚ czemu, Stokrotka podaÂła orkowi jeden z najlepszych krysztaÂłowych kielichĂłw jaki znalazÂła, krĂŞcÂąc gÂłowa.
Zun podziêkowa³ po raz wtóry, patrz¹c Kirze g³êboko w oczy, pozwalaj¹c aby zimne lazurowe spojrzenie nape³ni³o j¹ wewnêtrznym spokojem jego w³aœciciela. Nie mrugn¹³ nawet, skierowa³ wzrok w dó³, miêdzy nogi dziewczynki.
Gdyby zrobi³a to samo, zauwa¿y³aby ¿e Zun, pomimo jednej sztucznej d³oni, zape³ni³ w³aœnie kielich w jednej trzeciej Zielon¹ Wró¿k¹.
Zgrabnie uj¹³ kielich miêdzy palce protezy i wyci¹gn¹³ go w stronê Kiry, wró¿ka kr¹¿y³a nad zawartoœci¹, urzekaj¹c swoim powabem i zielon¹ elegancj¹. Lew¹ d³oni¹ wyci¹gn¹³ z torby szczyptê bia³ego proszku, bêd¹cego roztartym cukrem. Wsypuj¹c go do kielicha, mrukn¹³ ...
- OgieĂą...
A cukier okraszony zosta³ p³omieniem, w nieco nadpalonej postaci l¹duj¹c w alkoholu, by z³agodziÌ nieco smak goryczki. Trunek oddzia³ywa³ bardzo silnie lecz jego skutki szybko mija³y, sprawia³ bowiem ¿e osoba która go spróbowa³a, przenosi³a siê do wymarzonej krainy czarów, pe³nej wszystkiego czego sobie zapragnie. Bêd¹c mocnym po³¹czeniem alkoholu i narkotyków, zostawia³ po sobie halucynacjê ze œwiata snów przez pewien czas. Idealna proporcja sk³adników czyni³a go stosunkowo niegroŸnym lecz ze wzglêdu na efekt, silnie uzale¿niaj¹cym. Zapach który roztacza³ przypomina³ mocno zio³ow¹ wódkê, okraszon¹ karmelem.
- Wszystkiego najlepszego, panienko Kiro?
Zunthai spojrza³ w oczy Kiry, czekaj¹c na jej reakcjê. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia. Dziewczyna za³o¿y³a nogê na nogê i wychyli³a w stronê orka gdy siê zbli¿y³. Pachnia³a s³odko kwiatami ,wat¹ cukrow¹ i lekkim w zapachu, a ciê¿kim w procentach owocowym winem. Na us³yszany komplement zareagowa³a uroczym wybuchem œmiechu i mocniejszym ró¿em na policzkach.
- Och, aleÂż nie naraziÂł mnie pan na Âżadne straty.- PowiedziaÂła w koĂącu wychylajÂąc siĂŞ do jego ucha. - PokusiÂłabym siĂŞ o stwierdzenie, Âże tylko zyskam na naszym spotkaniu. Po czym skierowaÂła wzrok na wiszÂącÂą na piersi rozmĂłwcy gÂłowĂŞ.
- Pana rĂłwnieÂż jest mi miÂło poznaĂŚ!– ObdarzyÂła Dana delikatnym uÂśmiechem.
A potem? Potem Zunthai rozpocz¹³ swój magiczny spektakl. Kira wpatrywa³a siê intensywnie w butelkê, która czyni³a jej bordowe oczy jeszcze wiêkszymi. Wœród ochów i achów obserwowa³a zielon¹ wró¿kê taùcz¹c¹ na krawêdzi kryszta³u. Zun widzia³ w jej spojrzeniu autentyczny dzieciêcy zachwyt i ca³kiem ju¿ dziewczêce podekscytowanie. Wzniecony przez niego p³omyk zalœni³ w szeroko otwartych oczkach. Zaraz poci¹gnê³a nosem wci¹gaj¹c przyjemny karmelowy zapach.
- To… nie moje urodziny tylko Anette… - PowiedziaÂła powoli nie odrywajÂąc wzroku od trzepoczÂących zielonych skrzydeÂłek. – Ale przywÂłaszczam sobie ten prezent!
Jak postanowi³a, tak zrobi³a. Siêgnê³a drobn¹ d³oni¹ w bia³ej koronkowej rêkawiczce po kielich i przytknê³a do koralowych ust upijaj¹c zach³annie. Nie przejmowa³a siê pl¹saj¹c¹ na jej nosie i w³osach wró¿k¹. Gdy odjê³a trunek od warg spojrza³a wprost na Zunthaia. Œni³a na jawie, widzia³ to w b³ysku roz¿arzonych czerwonych oczu. Widzia³ w nich chaos, moc i mrok, którego jeszcze nie dotkn¹³, a który go przecie¿ poci¹ga³. Nikt prócz niego zdawa³ siê tego nie dostrzegaÌ. Mo¿e nikt nie chcia³? Zamruga³a i spojrza³a ponownie. S³odka trójk¹tna buzia o pe³nym sympatii i uznania wyrazie twarzy sprowadzi³a ich oboje do Aden, Portu Giran, do karczmy Gilotyna.
- To byÂło cudowne! JesteÂś niezwykÂły! – ÂŚciskaÂła naczynie w dÂłoniach wykrzykujÂąc radoÂśnie.
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
WysÂłany: 2014-07-29, 20:00 Zun przejechaÂł zimnymi palcami protezy po policzku Kiry, uÂśmiechajÂąc siĂŞ subtelnie. Jego oczy aÂż ÂświeciÂły z podniecenia, w ktĂłre wprawiaÂło go zapewne samouwielbienie spowodowane ZielonÂą WrĂłzkÂą i reakcjÂą maÂłej na Ăłw specyfik.
- Twoja sÂłowa sÂą dla mojej duszy, jak Âłyk czystej dla alkoholika. Niezmiernie siĂŞ cieszĂŞ, Âże potrafiÂłem panienkĂŞ zadowoliĂŚ.
* Równie¿ jestem w radoœci pogr¹¿ony, gdybym mia³ nogi, pad³bym pani do stóp, niczym s³uga uni¿ony!*
Zrymowa³ sobie Dan, mru¿¹c czerwone œlepia.
- JuÂż siĂŞ tak nie popisuj, Âłebku...
Zunthai nie odrywaj¹c wzroku od oczu Kiry, odgarn¹³ d³oni¹ w³osy na bok i schyli³ siê aby szepn¹Ì jej do ucha.
- Potrafiê o wiele wiêcej. Jednak potrzebowa³bym trochê swojego sprzêtu z Heine. No i mo¿e jakieœ...porz¹dne ³ó¿ko? O ile panienka zechcia³aby, abym zatrzyma³ siê tutaj na jakiœ czas.
Puœci³ oczko Stokrotce, która zerka³a na nich zza lady, a w tym geœcie chowa³o siê tysi¹c innych. Wzrok Zunthaia by³ jednoczeœnie lodowaty i obojêtny, a w g³êbi jarzy³ siê napawaj¹c¹ obrzydzeniem fascynacj¹.
- _________________ Punkt widzenia zaleÂży od punktu siedzenia.
Lucrezzia WiedÂźma z Lancre Do³¹czyÂła: 18 Cze 2014 Posty: 73 WysÂłany: 2014-08-02, 08:51 DziewczĂŞ przechyliÂło gÂłowĂŞ w bok doznajÂąc miÂłej pieszczoty i uÂśmiechaÂło siĂŞ przyjaÂźnie. - Nie zamierzam was stÂąd wypuszczaĂŚ. – OdparÂła spuszczajÂąc wzrok na Dana. – Zadbam o to byÂś miaÂł wszystko, czego ci trzeba Zunthai. WyglÂądaÂła na podekscytowanÂą, gdy odstawiÂła kielich na ladĂŞ obok odsÂłoniĂŞtego uda ÂściÂśniĂŞtego jedwabnÂą podwiÂązkÂą. SiĂŞgnĂŞÂła do orczej piersi przejeÂżdÂżajÂąc po niej z jakimÂś budzÂącym siĂŞ uwielbieniem. Gdy uniosÂła na powrĂłt wzrok gÂładko odczytaÂł jej spojrzenie. Jakby ta maÂła urocza istota stanowczo przekazaÂła komunikat: „Od dziÂś naleÂżysz do mnie”. Cokolwiek miaÂła na myÂśli… ObrĂłciÂła gÂłowĂŞ w stronĂŞ Stokrotki. - ZnajdÂź mu najlepsze z komnat –PowiedziaÂła dziwnym jak na niÂą autorytarnym tonem. - Ma mieĂŚ wygodĂŞ, spokĂłj i warunki do tworzenia. To artysta. Karczmarka pokiwaÂła gÂłowÂą i spojrzaÂła na Zuna z nowÂą dozÂą uznania.
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
Wys³any: 2014-08-02, 10:49 Zunthai pochyli³ siê, musn¹³ czo³o Kiry gor¹cymi i jedwabnymi ustami, na których nie by³o œladu najmniejszych spêkaù. Wci¹gn¹³ nosem zapach dziewczyny, tu¿ przy jej szyi, uœmiechaj¹c siê delikatnie.
- MuszĂŞ kiedyÂś stworzyĂŚ dla panienki wÂłasne pachnidÂło.
Podnosz¹c g³owê otar³ siê policzkiem o policzek Kiry, skin¹³ z uœmiechem Stokrotce.
Zun wyci¹gn¹³ z torby mapkê i wsun¹³ j¹ Kirze za podwi¹zkê. Klucz do drzwi zawiesi³ jej na szyi.
- Tu leÂży pracowania...
Siêgn¹³ po notesik, przez chwilê wypisywa³ coœ w nim piórem, uœmiechaj¹c siê delikatnie. Wyrwa³ kartkê i wrêczy³ j¹ Kirze, lista by³a ogromna, co najmniej czterdzieœci pozycji. W tym sprzêt laboratoryjny i beczki ze sk³adnikami, niektóre z dopiskiem - Uwa¿aÌ, silnie truj¹ce.
- A to lista rzeczy, ktĂłre bĂŞdÂą mi potrzebne. Ktokolwiek wejdzie do Âśrodka, nawdycha siĂŞ trucizny. Po powrocie powinni zgÂłosiĂŚ siĂŞ do mnie, o ile chcÂą przeÂżyĂŚ. JeÂśli przyjdzie im do gÂłowy porozkradaĂŚ mĂłj majÂątek, dÂługo siĂŞ nim nie pocieszÂą.
Zunthai uk³oni³ siê nonszalancko Kirze, zostawiaj¹c jej butelkê Zielonej Wró¿ki. Sam zaœ wyci¹gn¹³ mniejsz¹, zapasow¹, przypominaj¹c¹ flakonik perfum. Utworzy³ usta, opryska³ gard³o silnym trunkiem i ruszy³ na podbój Gilotyny.
Wysoki, zadbany ork o d³ugich szarob³êkitnych w³osach, roztaczaj¹cy w okó³ siebie mgie³kê piêknego zapachu, ubrany elegancko lecz stonowanie, by przepych ozdób nie odwraca³ uwagi od jego urody. Rzuca³ niektórym zimne i obojêtne spojrzenia, jakby szuka³ najwiêkszego cwaniaka w karczmie.
Zawieszona na jego szyi ma³pia g³ówka chêtnie komentowa³a rozmiary piersi i kr¹g³oœÌ ty³ków kelnerek oraz krzywe mordy bywalców. Zazwyczaj wywo³uj¹c tym salwê œmiechu, szczególnie wtedy gdy by³a ju¿ niesamowicie zdenerwowana. _________________ Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.
Kêdzior Nadworny moczymorda Wiek: 22 Do³¹czy³: 07 Cze 2014 Posty: 78
WysÂłany: 2014-08-04, 14:45 "Domownik"
Minê³o parê dni odk¹d Zun osiad³ w Gilotynie, zaj¹³ siê sporz¹dzaniem trunków oraz u¿ywek. Co bogatsi przychodzili do niego ze zleceniami na truciznê, pacho³kowie mo¿nych rodów przesy³ani byli z proœbami o wynalezienie pachnide³ dla ich panów, jakimœ cudem znajduj¹c najlepszego perfumiarza w Heine na takim zadupiu jak Giraùski Port. Nie marnowa³ czasu, ka¿d¹ godzinê poœwiêca³ na zajmowaniem siê nowym interesem. Panienka Kira bardzo docenia³a jego zaanga¿owanie, a Zielona Wró¿ka osobiœcie przez ni¹ zaakceptowana, mia³a zostaÌ wkrótce flagowym trunkiem karczmy.
Zunthai urz¹dzi³ sobie laboratorium w piwnicy, zaj¹³ parê pokoi na piêtrze oraz bez ¿adnego skrêpowania stworzy³ sobie malutk¹ armiê z drabów. Jednych uzale¿nia³ od swoich specyfików, innym p³aci³, gdyby Ci uzale¿nieni zechcieli siê zbuntowaÌ. Za swoje us³ugi nie oczekiwa³ ¿adnej zap³aty od panienki Kiry, pok¹tnie eksperymentowa³ na pijaczkach, coraz bardziej z¿ywaj¹c siê z karczm¹.
Pierwszy i najbardziej lojalnym eksperymentem alchemika okazaÂł siĂŞ Szczur, mÂłody chÂłopak ktĂłrego udaÂło mu siĂŞ wykreowaĂŚ na wÂłasne potrzeby, przy pomocy silnego narkotyku, "Lokatej Dziwki". Od tej pory zostaÂł jego chÂłopcem na posyÂłki, a to co robiÂły mu z gÂłowÂą nowe zabawki Zunthaia, wzbudzaÂło grozĂŞ w najwiĂŞkszych zabijakach. Po paru dniach przyjmowania umiarkowanych dawek, byÂł w stanie posiekaĂŚ kogoÂś tasakiem z kolejnÂą dziaÂłkĂŞ.
|